Nurkowanie w Azji: Sri Lanka – Deepspot
Uncategorized

Nurkowanie w Azji: Sri Lanka

Przy planowaniu wyjazdu na Cejlon (Ceylon), jest trochę zamieszania z nazewnictwem bo to Państwo za czasów kolonialnych i post kolonialnych nazywało się Ceylon i stało się Sri Lanką w latach 70-tych XX wieku. Jednak sama wyspa to ciągle Cejlon/Ceylon. Czyli lecimy do Sri Lanki na wyspę Cejlon.

Wyspie prawie fizycznie połączonej z Indiami podwodną mielizną, na której części leży stary most kolejowy oraz nowy drogowy. Jednocześnie państwie, które jest takimi małymi Indiami, połączone z Indiami duchowo.

Miejsca do nurkowania na Sri Lance

Najlepsze miejsca nurkowe to: Plaża Unawatuna, zaraz za Galle. Dwa wraki, jeden 30m drugi około 20m. Polecamy. Jak ktoś lubi wraki to jest co oglądać. Centrum Nurkowe Island Scuba obok restauracji Różowa Sól J
No i wyprawy na snorkeling na wieloryby. Najlepszą bazą wypadową jest miejscowość Trincomalee, położona na północno wschodnim wybrzeżu Cejlonu. Najlepszy okres to marzec, kwiecień i maj.

Colombo – stolica Sri Lanki

Najczęściej jak lecimy w jakieś odległe miejsce to żeby nie wylądować na ulicy na pierwszą noc (dwie noce), rezerwujemy hotel przez internet i w ciągu tych dwóch dni rozglądamy się i przenosimy bliżej/dalej w jakieś naprawdę fajne miejsce, które często przez internet jest trudno wypatrzeć.

Kiedy wylądowaliśmy na Sri Lance to nasze pierwsze kroki to była stolica Colombo, a na hotel wybraliśmy na początek Grant Oriental.

Hotel położony w niesamowitym miejscu, ponieważ przy samym porcie. Hotel stworzony został w dawnym pałacu gubernatora. Niestety w porcie nie ma już żaglowych kliprów tylko chińskie kontenerowce ale z baru na najwyższym piętrze jest wyjście na malutki balkonik z którego kiedyś gubernator wyglądał powrotu floty.  Jest tam jeden stolik dla dwóch osób i można siąść z kawą i patrzeć na port. Taki port…

Hotel jak hotel. Właściwie na warunki Sri Lanki, trochę drogi w stosunku do jakości, ale ten malutki tarasik z widokiem na port…  

Hotel Grant Orietal w Kolombo

No cóż, pamiętamy z wyjazdów kilka miejsc: barek na białej piaszczystej plaża w hiszpańskiej Heradurze, malutką restauracyjka na tyłach wioski przy hotelu na Mabulu na Borneo i właśnie ten tarasik Grand Hotelu w Colombo. Z tych trzech miejsc tarasik Grant Hotelu wygrywa. Piliśmy tam codziennie z Kobietą moich snów kawę po śniadaniu i było bajkowo.

Przeczytaj także: Wybór najlepszego miejsca nurkowego

Sri Lanka to takie małe Indie. Jeżeli chcesz zobaczyć Indie ale trochę obawiasz się tłumów, brudu, bardzo biednych ludzi. Ulice Sri Lanka to są takie trochę bardziej zeuropeizowane Indie. Na pewno mniej egzotyki za to dużo wygodniej. Coś jak chińska restauracja na europejskiej ulicy – jednak mimo wszystko chińska ale jak potrzebujesz to dostaniesz widelec. Jak wyszliśmy z naszego hotelu rano no to po prostu trafiliśmy od razu przez przypadek na słonie maszerujące na jakieś święto, dookoła co kawałek herbaciarnie. No z herbaty Sri Lanka/Cejlon słynie, więc egzotyka zaczęła się właściwie od razu. Byliśmy nastawieni na samodzielne zwiedzanie Sri Lanki, więc w umówionym wcześniej miejscu pożyczyliśmy samochód i ruszyliśmy na dwutygodniowy objazd.

Po przejechaniu 200 metrów od wypożyczalni zatrzymał nas policjant, zabrał nam dokumenty i bardzo twardo chciał nas zabrać na komisariat za jakieś zupełnie niezrozumiałe wykroczenie. Byłem troszeczkę przerażony, może nie samą sytuacją ale tym, że jeżeli tak będzie co 200 metrów to ta nasza podróż po Sri Lance będzie dość powolna. Dlatego zaparłem się i stwierdziłem, że nigdzie nie pójdziemy, niech dzwoni przez tę swoją krótkofalówkę do szefa i zgłosi, że ma tu turystów którzy nigdzie z nim nie chcą iść, chcą zapłacić mandat jeżeli zrobili cokolwiek złego i ten policjant nas po prostu puścił i przez następne dwa tygodnie nikt inny nas nie zatrzymał i nie zapytał o nic. Zresztą dookoła wszyscy jadą jak szaleni. Światła…. przejścia dla pieszych… wyprzedzanie…  A my tutaj przerażeni, jadący jak po sznurku i grzecznie. Za co?
Te pierwsze 200 metrów to był jakiś straszliwy pech.

Colombo to były pierwsze herbaciarnie, słonie na ulicach częściej niż u nas konie, no i przyzwyczajanie się do ruchu samochodowego (jeżdżą specyficznie chociaż na szczęście wolno w tym chaosie). Ruch jest lewostronny ale autobusy jeżdżą dowolnie. Więc widok autobusu z przeciwka na twoim pasie  to norma. Wszyscy uciekają na pobocze. Jak mówi filipińskie przysłowie. „Anglicy jeżdżą lewą stroną, Europejczycy prawą a Filipińczycy? – Droga to droga.”. Lankijczycy czyli obywatele Sri Lanki opanowali to do perfekcji z czego kierowcy autobusów  uwielbiają wyprzedzanie na łuku przeciwnym pasem.

Czas nad morzem

Teraz jedziemy na wybrzeże zachodnie poszukać jakiegoś hoteliku (bazy) na nasz trzy tygodniowy pobyt. W rejonie Hikkaduwa trafiamy na perełkę. Rodzinny hotel z basenem i zardzewiałą furteczką na piaszczystą plażę. Rodzinne śniadania, codzienne ustalania z właścicielami czy wracamy na obiad czy jemy gdzieś podczas zwiedzania. Podająca do stołu córka właściciela, która jak się zamyśliła to nakładała nam rękami jedzenie na talerze, po chwili wysyłając przepraszający uśmiech. Hotel staje się naszą bazą wypadową na bliższe wypady do starego miasta Galle oraz do dłuższego wypadu w góry na plantacje herbaty w rejonie miasteczka Ella. Niby niedaleko ale na Sri Lance trzeba przyjąć, że 100 km jedzie się samochodem 4 godziny.

Sprawdź również: Bezpieczeństwo podczas wypraw nurkowych

Plantacje herbaty

Jesteśmy trochę uprzedzeni do zwiedzania różnych „fabryk alabastru” jak to nazywamy. Czyli miejsc gdzie udaje się przed turystami, że coś się produkuje ręcznie, na miejscu, ale odwiedzenie fabryk/ suszarni herbaty na Ceylonie jest naprawdę warte. Są to ciągle działające sortownie herbaty w których na dość antycznych maszynach herbatę suszy się a następnie sortuje według jakości i wielkości wysuszonych liści. Można obserwować jak na kolejnych sitach i taśmociągach herbata jest sortowana a na koniec po takiej wycieczce wybrać sobie dwa, trzy, kilka rodzajów herbaty i poprosić o jej zaparzenie porównując i decydując co nam naprawdę smakuje przed jej zakupem.

Ząb Buddy – Kandy

Z krajny herbaty jedziemy w kierunku zachodniego wybrzeża do Kandy, dawnej stolicy prowincji gdzie przechowywana jest relikwia – złoty ząb Buddy. Okolica przypomina trochę Częstochowę, trochę inne święte miejsca chrześcijaństwa. Tłumy pątników zmieszane z tłumem turystów, odpoczywający na trawnikach, stojących w potężnym tłumie a na końcu w zorganizowanej kolejce, gęsiego przechodzących właściwie bez możliwości zatrzymania się przed złotym ołtarzykiem w którym znajduje się ząb Buddy. Przeżycie ciekawe chociaż dla osób niezwiązanych religijnie z buddyzmem stanowi raczej doświadczenie turystyczne niż duchowe.

Teraz wracamy do naszego hoteliku nad morzem gdzie czeka na nas zarezerwowany pokój i ku naszemu zdziwieniu ciągle jesteśmy jedynymi gośćmi. Pyszne śniadania, spokojne kąpiele w basenie i w morzu, cały hotelik dla nas. Uroczy gospodarze, którzy codziennie pytają się czy chcemy obiad wieczorem a jeżeli tak to co przygotować. Zabierają nas pod koniec pobytu na plażę na dość brutalne polowanie na kraby z których w następny dzień szykują sobie i nam obiad. W międzyczasie sporo jeździmy po okolicznych nadmorskich miasteczkach wykorzystując przydrożne knajpki „dla kierowców” jako miejsce podstawowego żywienia. Na Sri Lance jeżeli chodzi o jedzenie jest tanio i dobrze. Owoce są niesamowicie tanie. Za równowartość kilku złotych można kupić piękne ananasy. Dużo przypraw, które tak samo jak herbatę warto zabrać ze sobą do domu. W między czasie żona właściciela hotelu zaprasza Kobietę moich znów na zupełnie gratisowy pokaz/naukę gotowania przepysznych Cejlońskich przysmaków w swojej domowej kuchni.
Pożegnalny obiad i wracamy do Colombo. Ostatnie dwa dni i samolotem do domu.

close